sobota, 22 grudnia 2007

Czesc dalsza... siedze przed laptopem, robilam za sekretarke mojej mamy a teraz slucham christmas legends (Frank Sinatra, Bing Crosby, Patti Labelle itp...). Na czym przedwczoraj skonczylam? No tak, ze zakupy: Wieczorkiem sie kulam roznych definicji i teori do prawa karnego, az padlam, i t o tak, ze sobie nastawilam budzik zamiast na 7 to na 8, tyle do klauzury probnej, zaspalam!!! *lol* a gdybym nie zaspala, no cuz to na troche pozniej ;) w srode znowu zakupy, tylko ze ten sam cyrk z moja mama, ktora sie denerwowala, ze jest samochodem, inaczej by sie napila grzanca (aby miec lepsze pomysly na prezenty), z solidarnosci tez sie nie alkoholizowalam. Emily brakuje mi naszych wypadow do TriBE... i Metropolitan :) hmmm jakos ten czas straszne szbyko zlecial i mig juz sa swieta... czwartek byl szczytem tego tygodnia; narescie sie przelamalam, i zrobilam cos, co juz od dawna sie klanialo... a potem Tata przyjechal z Paulina -> Mama ma teraz wiecej niewolnikow do gonienia po mieszkaniu i dawania pseudo zajec ;P... Apropos, nie wiem, dlaczego chcialam opowiedziec o tym tygdoniu tzn, wiem, ale jednak nie powiem ;P moge tylko powiedziec: ZYCIE jest PIEKNE!!!

Brak komentarzy: